Dziś kolejna, druga część mojej relacji z poszukiwań wegańskich smaków w słonecznej Barcelonie i kolejne 3 recenzje wege-miejscówek na mapie stolicy tapasów. W ostatniej części pisałam o kilku sklepikach, super miejscu jakim jest Cat Bar, oraz o dwóch – już mniej powalających knajpkach – Gopal i Integral. Dziś na tapetę biorę Indyjski powiew świeżości, nutkę wyrafinowania oraz bardzo pozorną, umieszczoną poza ścisłym centrum Barcelony perełkę. Zaczynamy!
1. Veg World
Miejsce absolutnie wyjątkowe i godne polecenia. Indyjska, serwująca dania wegetariańskie i wegańskie mała, aczkolwiek bardzo pojemna (jak okazało się w porze lunch’u) knajpka. Z czystym sumieniem mogę wysłać tam każdego, kto lubi kuchnię dalekiego wschodu.
Rzadko zdarza się, by w knajpce wszystko grało. Obsługa, jedzenie, wystrój. Veg World to jednak wyjątek, który potwierdza regułę. Wszystko oceniam na 5. Nic, tylko wpadać i jeść!
Z racji tego, że to restauracja indyjska, polecam wszystkim koneserom curry i wszelakich przypraw wschodnich!
Adres znajdziecie pod tym linkiem: Veg World
2. Teresa Carles
To miejsce nietuzinkowe, nieco bardziej wyrafinowane niż inne wege-knajpki, które miałam okazję odwiedzić w Barcelonie. W menu znajdziemy pozycje takie jak wegański tatar, deska obfitości i inne niezbyt standardowe dania. Drogo. A czy smacznie? Ciężko powiedzieć. To zależy od gustu. Towarzysz mojej podróży zajadał się zamówionymi przez nas smakołykami, ja natomiast, z perspektywy czasu muszę stwierdzić, że jedzenie tam mi nie smakowało.
Na pewno było ciekawie, smaki były nietuzinkowe, ale jak dla mnie zbyt ciężkie i zbyt „przekombinowane”.
Wystrój natomiast oceniam na 5, a nawet na 6. Skrzynki z warzywami, wszystko dobrane i ułożone w dobrym guście, widać, że właściciel ma pojęcie o designie. I to nie małe.
Czy polecam Wam wybrać się do Teresy Carles? Nie wiem. Raczej tak, ale chyba tylko po to, by samemu móc się wypowiedzieć. Ja osobiście bym do tego miejsca już nie wróciła. Ale wiadomo, każdy ma inne gusta i smaki.
Adres: Teresa Carles
3. Zaatar
To mój niewątpliwy faworyt i pierwsza knajpka, którą odwiedziłam od razu po samym przyjeździe do Barcelony, a to dlatego, że znajdowała się w odległości ok.500 m od wynajmowanego przez nas apartamentu.
Bardzo fajny wystrój lokalu i czekający na nas (jedyny) wolny stolik na zewnątrz „kupiły” mnie od razu. Podobno głód jest najlepszą przyprawą… może i dlatego tak dobrze wspominam to miejsce, choć nie sądzę, bo wróciliśmy do niego raz jeszcze, a nie byłam już głodna tak jak po przyjeździe.
Każde kolejne danie, które wjeżdżało na stół, było lepsze od poprzeniego. Dobrze doprawione. Ładnie podane, pachnące i sprawiające, iż chciało się prosić o dokładkę. Ceny nie były najniższe, ale nie były też jakoś bardzo wygórowane. Z resztą, na czym jak na czym, ale na jedzeniu jest mi dość ciężko oszczędzać.
Polecam każdemu wybierającemu się do Barcelony, to zdecydowanie mój nr. 1.
Z miłą chęcią podaję adres: Calle Paris, 200, 08008 Barcelona, Spain
Na sam koniec mojej relacji (przytyłam w tej Hiszpanii chyba z 5 kg przez tydzień) chciałabym podzielić się z Wami miejscami, które warto, a czasem i trzeba z powodu braku innych opcji odwiedzić, będąc weganinem w Barcelonie.
Stolica Katalonii to nie jedynie miejsce, które warto odwiedzić w tym pięknym regionie. Dlatego też postanowiłam, że warto będzie wypożyczyć na dwa dni auto i zobaczyć to i owo.
1.Pierwszą miejscowością „około-barcelonową” jest Figueres, gdzie znajduje się muzeum Dalego. Szczerze mówiąc, spodziewałam się czegoś bardziej „wow” ale i tak było fajnie. Można tam zobaczyć sporo jego rzeźb, które nie są aż tak popularne jak obrazy oraz przyjrzeć się z bliska na prawdę nieziemskiej biżuterii zaprojektowanej właśnie przez Dalego. Ale wracając do tematu: każdy wie że po zwiedzaniu chce się BARDZO jeść. Jeśli więc wybraliście się do tego małego miasteczka i wszystko już odwiedziliście, polecam Wam wybrać się do knajpki o nazwie Integral.
Wnętrze lokalu jest bardzo jasne, przyjemne i przytulne. Ja jednak polecam Wam przespacerować się przez całą restaurację i dotrzeć do mini ogródka na samy końcu. Jest tam bardzo kamerlanie i uroczo, zdecydowanie lepiej niż w środku. O jedzeniu nie będę Wam za dużo pisała. Zostawię Was z tą orgią obrazków typu food porn poniżej! Dodam tylko, że podobnie jak w Zaatarze, co danie, to lepsze! Polecam każdemu. Warto przebrnąć przez całą ucztę od zupy do deseru. Satysfakcja gwarantowana!
Adres i fanpejdź: INTEGRAL
2. Kolejną miejscowością, któą postanowiliśmy odwiedzić był Sitges. Polecam każdemu, a szczególnie gejom orz lesbijkom. Można tam się czuć bardzo swobodnie, nikt nikogo nie ocenia ani nie gapi się krzywo. Idealne miejsce na urlop! Jeśli chodzi o wybór knajpek dla wegan i wegetarian to po prostu go nie ma. Jest jedna knajpka. I tak fajnie, że jest, bo miejscowość jest na prawdę malutka.
Knajpka nazywa się LADY GREEN i powiedziałąbym, że jest przyzwoita. Nic specjalnego ale kuchnia dobra. Z resztą, będąc tam i tak nie ma się wyboru więc lepiej brać co jest!
Poniżej kilka fotek jedzenia oraz wnętrza.
Adres: LADY GREEN
I to by było na tyle! jeśli macie jakieś dodatkowe pytania, piszcie śmiało, odpisuję na każdego maila! info@vegemoda.pl !
PS. Zanim wyruszycie do jednej z opisanych przeze mnie restauracji warto sprawdzić, o której dokładnie jest otwierana/zamykana i czy w ogóle jeszcze….istnieje! Tak, tak, to nie żart. W Barcelonie wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie, dlatego warto wszystko sprawdzić wcześniej!
Miłego podróżowania i SMACZNEGO!
PS. Jeśli jeszcze nie czytaliście, to zapraszam Was do CZĘŚCI I przewodnika po Barcelonie
Ela