Dwa tygodnie temu zakończył się jeden z największych polskich letnich festiwali muzycznych – OFF Festiwal 2015. Jednak festiwal to nie tylko muzyka. To atmosfera, ludzie i oczywiście… jedzenie. Na każdym festiwalu znajduje się bowiem strefa GASTRO.
„Festiwalowe żarcie” nie kojarzy się zazwyczaj najlepiej, ale OFF jest zupełnym zaprzeczeniem tego stwierdzenia! I w tym miejscu ukłony dla organizatorów za stworzenie tabliczek informacyjnych: VEGAN, GLUTEN FREE, ORGANIC a nawet FAIR TRADE. Dzięki nim, nie trzeba było chodzić od budki do budki i pytać: „Macie coś wegańskiego?”, bowiem wszystko było podane na tacy.
OFF okazał się być wegańskim rajem! Można było liczyć na wszystko. Słone, słodkie, ciepłe albo zimne! Ale po kolei…
Żar lał się z nieba i po wejściu na teren festiwalu pierwszą rzeczą, która przyszła mi na myśl były lodziki! I nagle… spod ziemi wyrósł przede mną niebieski pojazd (à la samochód pojawiający się w serii o Jasiu Fasoli) o nazwie KAVKE CAFE ( oznaczony tabliczką vegan).
Co prawda, wegańskie smaki do wyboru były tylko dwa- owoce leśne i truskawka, ale za to były pyszne! Przy takiej rozkoszy, większy wybór smaków był mi zupełnie zbędny, poza tym umówmy się: smaków w sumie było 4, więc 50% opcji wegańskiej to i tak niezły wynik. Ponadto w ofercie znaleźć można było kawę zbożową oraz pyszne sypane herbaty. Obsługa również była super miła tak więc daje 5+ ( a ten plus to za kolor autka) !
Jeśli chodzi o lodowe opcje to pięknie zaprezentował się również ZIELONY TALERZ – który zapewne wielu z Was dobrze zna. Z ich lodowej oferty skorzystałam dwa razy ( od razu informuje, że wszystkie prezentowane przeze mnie smakołyki zajadałam przez całe trzy dni festiwalu, a nie przez jeden ).
O ile pamięć mnie nie myli, to za pierwszym razem wybrałam nietypowe połączenie maliny z bazylią i banana z jarmużem, a za drugim, klasyczną pistację i karmel. Super plus dla Zielonego Talerza za wegańską bitą śmietanę, która dopełniała lodową całość. #omnomnom
Ale ZIELONY TALERZ pokazał znacznie więcej niż tylko lody. Można było też skosztować pysznego makaronu z wędzonym tofu, ryżu po indyjsku, pasztecików meksykańskich, które były super przekąską na szybko oraz wielu innych smakołyków na ciepło. Ja wybrałam „ruskie” pierogi z tofu, których tu nie zobaczycie, bo pochłonęłam je od razu i zapomniałam zrobić zdjęcia – takie były pyszne!
Kolejną wegańską opcją na OFF’ie było MOMO, którego nigdy wcześniej nie miałam okazji poznać. Restauracja MOMO pochodzi z Krakowa i obala niemiły mit, iż „krakusy to skąpcy i centusie”. Serwują bowiem fajne i solidne porcje, zdecydowanie można się nimi najeść!
Ja wybrałam naleśnika ze szpinakiem i tofu, który również został pożarty przeze mnie w sekundę (stąd brak zdjęcia- wybaczcie) oraz pyszną tartę z malinami i jeżynami. Zdrowo, kolorowo i bardzo pozytywnie! Swoją drogą, muszę się dowiedzieć, skąd wytrzasnęli takie fajne podwieszane papierowe ozdoby.
Swoje stoisko z wegańskimi opcjami miały również Krowarzywa i Gilles Calzavara , który oferował bardzo smaczne wegańskie naleśniki z hummusem i mało wyrazistą, ślicznie wyglądającą lemoniadę.
Na jednym z festiwalowych stoisk była też możliwości zamówienia kawy z mlekiem sojowym – tak na wypadek gdyby ktoś się zrobił senny.
Ogólnie rzecz biorąc, jeśli lubisz różnorodną muzykę, festiwalowy klimat i pyszne wegańskie jedzenie to serdecznie polecam Katowice i OFF festiwal. Mam nadzieję, że zobaczymy się tam za rok!
E.